niedziela, 17 lipca 2011

Przystanek II - Postojna


Przewagę europejskich dróg nad naszymi polskimi wertepami zauważyliśmy od razu. Zresztą, nie po raz pierwszy. Droga z Mikulova do Postojnej przez Wiedeń minęła bardzo przyjemnie i w tej uroczej, słoweńskiej miejscowości zameldowaliśmy się w świetnej kondycji.

Okolice te są już nam dość dobrze znane, więc postanowiliśmy odpuścić zwiedzanie Pivkej oraz Postojnej Jamy, choć - z tego, co pamiętam - są to miejsca, które warto zobaczyć. My postanowiliśmy jednak postawić na wypoczynek: kąpiel w kempingowym basenie oraz grę w tenisa stołowego. Wieczór przy makao i piwie - wyjazdowy standard daje się we znaki od samego początku.

Mimo że wszystko idzie zgodnie z planem, dzisiejszy dzień zaskoczył mnie dwiema rzeczami. Po pierwsze, piwo w Czechach jest niewyobrażalnie tanie. Za kilka dobrych miejscowych piw zapłaciliśmy dosłownie grosze. Półtora litrowe butelki złotego trunku kosztowały w przeliczeniu mniej niż dwa złote, a pragnę dodać, że nie wybieraliśmy opcji najtańszych. Druga rzecz to Internet. Szczerze mówiąc, myślałem, że w środku lasu ciężko o sieć WI-FI, jednak Słowenia postanowiła mnie pozytywnie zaskoczyć. Na dodatek, zaskoczyła mnie bardzo szybko - Internet na kempingu osiąga zawrotną prędkość 8 MB/sek, co często nawet w Polsce jest tzw. "standardem wyższym". Zaskoczyło także słoweńskie piwo - Laszko. Polecam.

Jutro już Chorwacja. O 15.45 ruszamy promem z Drvenika na Hvar. Ma być gorąco i słonecznie - tego właśnie chcemy! Na kempingu mam mieć dostęp do Internetu, więc na kolejne niusy z wyprawy nie powinniście długo czekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz