czwartek, 21 lipca 2011

Dwa światy


Wczorajszy wieczór na chorwackiej wyspie Hvar dostarczył kolejnych obserwacji i przemyśleń. Wyprawa do jednego z największych miast znajdujących się na tym skrawku lądu - Hvaru była niezwykle interesująca.

Hvar zachwycił mnie swoją architekturą. Klimat nadmorskich miejscowości położonych nad Adriatykiem jest niezwykły. Kamienne domy świetnie komponują się z otaczającym je błękitnym morzem, a wąskie uliczki pełne wszelakiego rodzaju knajp i uśmiechniętych turystów dodają specyficznego uroku. Wszystko to skąpane w chorwackim słońcu - coś niesamowitego. Nad miastem Hvar góruje kamienna twierdza, którą zamierzamy odwiedzić jednak kiedy indziej - wczoraj przeszkodził nam w tym obowiązek dokonania zakupów.

Przechadzając się po rynku i przyległych do niego uliczkach obserwowałem ludzi. Szczególnie zdziwiła mnie niezwykle liczna obecność Amerykanów, co w krajach europejskich raczej nie jest regułą. W Hvarze dominowali młodzi ludzie - głównie byli to uśmiechnięci od ucha do ucha studenci, dzieci bogatych rodziców. Hvar ubiera się w ciuchy Toma Hilfigera, Lacosty i Giorgio Armaniego. Hvar pachnie Kenzo i Calvinem Kleinem. Nijak to pasuje do bałkańskiego klimatu tego miasta. Ameryka chce pochłonąć Hvar i - miejmy nadzieję - że jej się ta sztuka nie uda.

Miałem wrzucić parę zdjęć i dotrzymuję słowa:
#1 - na kempingu
#2 - ulica Hvaru
#3 - akcent kibicowski
#4 - Hvar, Adriatyk i ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz